Maluje już 50 lat 2022
W Galerii Pięciu Czarnkowskiego Domu Kultury odbył się wernisaż malarski zorganizowany z okazji jubileuszu 50. lat pracy twórczej znanego w czarnkowskim środowisku pejzażysty Wacława Mielczarka. Uroczystość uświetnił recital wybitnego skrzypka Tomasza Żelaśkiewicza. Licznie zgromadzona publiczność miała okazję podziwiać piękne obrazy, rozkoszując się muzyką klasyczną.
Pan Wacław jest postacią w Czarnkowie znaną i uznaną. Wiele lat pracy w środowisku twórczym miasta pozwoliło mu dać się doskonale poznać. Świadczyła o tym obecność wielu gości oraz przyjazna atmosfera towarzysząca jubileuszowi. Przedstawiający artystę dyrektor Miejskiego Centrum Kultury Jan Pertek nie krył uznania - "Kiedy przed wielu laty pojawiłem się w miejscowym domu kultury malarz Wacław Mielczarek był już tutaj postacią dobrze znaną. Od tego czasu miał wiele wystaw oraz jak sam żartuje, niejednokrotnie "wisiał" na wystawie pokonkursowej Salonu Wielkopolskiego. A to dowód, że jego sztuka jest doceniana przez najlepszych fachowców". Kwiaty, prezenty i okolicznościowe życzenia składała rodzina, przyjaciele, a także zwykli sympatycy jego twórczości. Nie obyło się też bez białego walca, do którego Pana Wacława poprosiła jedna z wielbicielek. Przy dźwiękach muzyki z filmu Noce i Dnie, który mistrzowsko wykonał skrzypek Tomasz Żelaśkiewicz - para "popłynęła" pośród zgromadzonych obrazów. Artyście gratulujemy raz jeszcze i życzymy kolejnych obrazów. Może tym razem lilii wodnych z Walca Barbary?
Przy okazji jubileuszu kilka słów warto poświęcić skrzypkowi, który uświetnił uroczystość. Tomasz Żelaśkiewicz był solistą Teatru Wielkiego w Poznaniu. Koncertował w Europie i Stanach Zjednoczonych. Współpracował z Krzysztofem Pendereckim i Placido Domingo, a także Waldemarem Malickim, Aleksandrem Maliszewskim, Ryszardem Rynkowskim, Marylą Rodowicz, Zbigniewem Wodeckim i wieloma innymi gwiazdami polskich scen. W 2013 roku założył Duo Virtuoso, łączące muzykę klasyczną z rozrywkową. Podczas okazjonalnego recitalu brawurowo wykonał kilka słynnych dzieł muzyki klasycznej.
Z okazji jubileuszu namówiliśmy Pana Wacława na wspominki. Poniżej niektóre z nich.
- Pochodzę z Koła, a tutaj znalazłem się dzięki żonie, która pochodzi z Kruszewa. Przeprowadzka dobrze mi zrobiła, zamieszkaliśmy w Czarnkowie i właśnie tutaj malowałem i maluję najwięcej. Zacząłem od rysunku. Już jako chłopiec zacząłem malować portrety. Zdolności odziedziczyłem po ojcu, który dzięki tej pasji przeżył wojnę. Kiedy był więźniem w niemieckim obozie malował portrety oficerom SS. Być może dzięki temu przeżył, bo zarabiał tak na kromkę chleba czy talerz zupy, tam wtedy jadano obierki. Ziemniak za portret był zapłatą wartą głodu. Ojciec był też malarzem pokojowym. Tak zarabiał na życie. Sztuka to był osobny rozdział. Malował także po szczęśliwym powrocie do Polski z obozu w Niemczech. Podpatrywałem ojca, który widział moje zdolności. Jednak czasy były wtedy trudne. Panowała bieda i o szkole plastycznej mogłem tylko pomarzyć. Wyuczyłem się na spawacza i metalurga. Był to dobry zawód, który umożliwiał także kontakt ze sztuką. Dorywczo zajmowałem się metaloplastyką. Robiliśmy żyrandole, balustrady, ogólnie sztukę tak zwaną użytkową. Najbardziej pociągał mnie jednak rysunek. Robiłem portrety i obrazy świętych za drobne opłaty, to było wtedy modne. W późniejszym czasie zacząłem malować akwarele, później przyszły też plakatówki. Malarstwem olejnym zająłem się dopiero po zapisaniu się do kółka plastycznego przy MCK. Tutaj poznałem technikę i opanowałem warsztat malarski. Bardzo pomogła mi Grażyna Rębarz, która prowadziła zajęcia. Wtedy też powstała ARA, czyli Amatorski Ruch Artystyczny. Organizowane były wtedy wspaniałe plenery: Maciejówka, Biała, Piłka i wiele innych. Zawsze odbywało się to w pięknych okolicach. Było naprawdę co malować i czego się uczyć. Efektem była moja przynależność do Związku Artystów Plastyków, co uważam za wielką nobilitację. Grażyna Rębarz wiele zrobiła dla naszego środowiska. Muszę przyznać, że wiele jej zawdzięczam. Muszę się pochwalić, że miałem nawet wystawę na Zamku Królewskim w Warszawie, stało się to z okazji Dnia Policji. Wystawiano też moje prace w Pile, Bydgoszczy, Wieleniu i wielu innych miejscach. Brałem też udział w Salonie Wielkopolskim organizowanym przez czarnkowskie MCK. Nagród głównych nie zdobywałem, ale na wystawach pokonkursowych moje prace pokazywano. Obecnie najchętniej maluję pejzaże, ale nie tylko, czasem pojawiają się zamówienia, które z przyjemnością realizuję. Malowałem tarcze strzelnicze dla Bractwa Kurkowego, a także portrety. Maluję najwięcej zimą, wtedy mam więcej czasu, bo latem wolę rower, wędkarstwo i ogród. Przy dobrej pogodzie robię dużo zdjęć i zimą przenoszę je na płótna. Tak powstała panorama czarnkowska, która jest odwzorowaniem serii pojedynczych zdjęć. Maluję zgodnie ze swoim stylem. Nie naśladuję innych. Tak poradziła mi instruktorka i tego od dawna się trzymam. Po pięćdziesięciu latach mam olbrzymią satysfakcję z własnej pracy. Maluję też społecznie, żeby wymienić choć prace na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Lubię najbliższe okolice. Często maluję wodę, bo tej jest wokół dużo. W rodzinie nie spodziewam się następców. Młodsze pokolenie nie jest zainteresowane twórczością malarską. Zdolności widzę u wnuczki, która pięknie dekoruje okazjonalne torty.
Piotr Keil
Dodaj komentarz
- to dla Ciebie staramy się być najlepsi, a Twoje zdanie bardzo nam w tym pomoże!