Tra ta ta ta 2019

Zakończyły się majowe święta. W całej Polsce nie brakowało wydarzeń o charakterze patriotycznym, religijnym, kulturalnym i sportowym. W Czarnkowie wieczór ostatniego dnia obchodów upłynął wyjątkowo wesoło.

Trudno precyzyjnie określić datę powstania Kabaretu pod Wyrwigroszem. Najczęściej pojawiające się informacje mówią o październiku 1990 roku oraz założycielach Maurycym Polaskim i Łukaszu Rybarskim, którzy trzy lata wcześniej ukończyli Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Sami satyrycy, których dziś uzupełniają Beata Rybarska, Andrzej Kozłowski oraz współpracujący Tomasz Olbratowski, za datę założenia podają rok 1994 i występy w nieistniejącej już Piwnicy pod Wyrwigroszem. Przyjmując prawdziwość drugiej wersji, wizyta kabaretu w Czarnkowie miała charakter jubileuszowy, gdyż odbyła się ćwierć wieku po urodzinach. Jednak bez względu na metrykę, to wciąż młoda ciałem, duchem, a przede wszystkim świeżością pomysłów grupa, zasłużenie ciesząca się mianem jednego z najlepszych polskich kabaretów, swobodnie operująca wybuchową mieszanką teatralno - muzyczną. Tych cech doświadczyć mogli wszyscy, którzy 3 maja skorzystali z zaproszenia Miejskiego Centrum Kultury, a przede wszystkim sponsora - firmy SeaKing i przybyli na czarnkowski plac Wolności.

Program "Tra ta ta ta" złożony był z dowcipnych monologów, inteligentnych skojarzeń i niebanalnych w treści piosenek, wszystko z udziałem żywiołowo reagującej publiczności. Trudno o lepszy tytuł dla opisania szerokiej gamy poruszanych tematów - od spraw społecznych, poprzez politykę, aż do miłości. Choć częste eksplozje braw trwały ponad godzinę, rozbawieni widzowie nie pozwolili kabaretowi zejść ze sceny bez bisu, po którym artyści z anielską cierpliwością i charakterystycznym dla siebie humorem rozdawali autografy i pozowali do zdjęć. Krakowiakom przypadła do gustu czarnkowska publiczność i wyrazili chęć przyjęcia kolejnego zaproszenia. Kto wie, być może w przyszłości pojawi się kolejna szansa, by Kabaret pod Wyrwigroszem obejrzeć na żywo jeszcze raz.
Marcin Małecki