Miejskie Centrum Kultury w Czarnkowie

Panowie nie tylko młodzi 2023

Ocena 0/5

Tekst Kabaret Młodych Panów wpisany w kapelusz
W minioną sobotę na scenie kina Światowid odbył się spektakl Kabaretu Młodych Panów zatytułowany "Co się stało?". Czwórka aktorów, bawiła publiczność wyrafinowanym humorem, pokazując że nie tylko młodość jest atutem śląskich artystów. W najnowszym programie nie zabrakło też zabawnych interakcji z rozbawionymi widzami.

Kabaret Młodych Panów jest dobrze znany czarnkowskiej publiczności. Przed kilku laty ich inny spektakl "To jest chore?" pozostawił bardzo dobre wrażenie. Trudno się wiec dziwić, że na najnowsze przedstawienie wykupiono wszystkie bilety. Młodzi artyści są też dobrze znani z telewizji oraz licznych występów na terenie całego kraju. Jak pokazują statystyki zespół wystąpił na żywo ponad 3000 razy, nagrał 150 audycji, zdobył 90 nagród i wyróżnień. Wszystko to w ciągu kilkunastu lat nieprzerwanej działalności. Grupa zawiązała się w Rybniku i od razu zgromadziła rzesze zwolenników dobrej zabawy. Tak było przez wiele lat i jest do dzisiaj. Obecnie występują w składzie: Mateusz Banaszkiewicz, Bartosz Demczuk, Łukasz Kaczmarczyk i Robert Korólczyk.

W grudniu ubiegłego roku zaprezentowali nowy program, który jak sami mówią "...jest sceniczną i oczywiście ironiczną odpowiedzią na pytanie, na które większość z nas odpowiada - nic. Czasami lekko rozwijamy odpowiedź, która automatycznie przechodzi w pytanie - nic, dlaczego pytasz? Przecież jeżeli ktoś pyta, to kultura osobista nakazuje nam odpowiedzieć. Jeżeli ktoś docieka i jest żywo przejęty, a nawet gotowy podać receptę lub służyć pomocą, to należy udzielić konkretnej, rozwiniętej odpowiedzi, gdyż już w samym pytaniu Co się stało? Słychać i widać, że coś się stało! Nie bójmy się rozmawiać, nie lękajmy się otwierać przed drugim człowiekiem i przede wszystkim nie udawajmy na co dzień, tylko bądźmy sobą!"

Jak być sobą artyści pokazali naocznie zgromadzonej w kinie "Światowid" publiczności. Zobaczyliśmy Młodych Panów w wielu odsłonach. Najczęściej przy suto zaopatrzonym barze, który stanowił nieodzowny rekwizyt przedstawienia. Był więc "wyrwany" z pierwszego rzędu pan Zbigniew, Daria ze spożywczaka, która okazał się być atrakcyjną lesbijką, były przygody pogrzebowego przedsiębiorcy, dylematy w zoologicznym sklepiku z gadającą papugą, magia w butelce maggi z Harrym Potterem. Najzabawniejszy skecz dotyczył królowej terapii uzależnień z czarnkowianką Łucją w roli głównej, która zagrała rolę zakupoholiczki. Jak na dobry i rozbudowany spektakl nie zabrakło w nim zabawnych piosenek i politycznych komentarzy.

Po spektaklu kabaret przez chwilę pozostawał do dyspozycji widzów. Robiono zdjęcia i gromadzono autografy. Redakcji udało się przy okazji porozmawiać z aktorami:


Jak wiemy, Czarnków nie jest Wam obcy...


- Rzeczywiście, byliśmy już u Was. Przedstawiliśmy wtedy program, który został dobrze przyjęty, a nazywał się "To jest chore". Niestety, zawsze jest tak, że pojawiamy się, gramy spektakl i jedziemy dalej. Tak będzie i tym razem. Przenosimy się zaraz do Poznania, by pojutrze zagrać w Lesznie. Nie ma nigdy czasu, by zwiedzić miasto. Pozostaje nam zwykle scena, jej zaplecze i w najlepszym przypadku hotel.


Wyrwaliście z widowni na scenę Zbigniewa i Lucynę. Lubicie improwizację?


- Kabaret jako taki lubi improwizację. To pobudza kontakt z widzami. Najlepiej oczywiście, kiedy wynika on ze scenariusza i jest zaplanowany w konkretnym miejscu i czasie. Nigdy nie wiadomo jednak z kim będziemy mieli do czynienia oraz jak rozwinie się akcja. Szkielet więc jakiś jest. Lubimy iść na żywioł i ryzyko. Bo widz na scenie, to zawsze duże ryzyko.


Dzisiaj w Czarnkowie zdarzyło się coś nieprzewidzianego?


- Nie, nie. Wszystko było ok. Choć przyznam, raz po raz sami się - jak to mówimy - "podgotowaliśmy". Wynikało to jednak nie tyle z błędów, co z reakcji widzów. Jak jest fajna publiczność i reakcje, to sami się wzajemnie nakręcamy. Program jest nowy, żywy i czasem jeszcze się coś zmienia. Podkładamy sobie wtedy takie "pozytywne świnie". Bawimy się spektaklem i tekstem. Premiera "Co się stało?" była ósmego grudnia, graliśmy od tego czasu sześć albo siedem razy. W tym roku występujemy drugi raz. Wszystko jest w ciągłym ruchu i tak do końca nie ma ostatecznego kształtu.


Co się stało, że jest właśnie taki tytuł?


- W ten tytuł można włożyć różne życiowe sytuacje, właściwie każdą sytuację. Wcześniej było "To jest chore?". I to był impuls, aby pytać o normalność lub nienormalność. A w tym wypadku? Proszę zauważyć, kiedy przychodzi do nas ktoś bardzo smutny i zmartwiony, od razu pytamy "A co Ci się stało?". Kiedy przychodzi ktoś rozbawiony i śmieje się do rozpuku, też natychmiast pytamy "Co Ci się stało?". Pytanie jest więc zawsze bardzo oryginalne. My próbujemy w tym spektaklu na nie odpowiedzieć.


Czy śląski humor dobrze się sprzedaje w Wielkopolsce?


- Nie mamy poczucia, że jest inaczej albo trudniej. Ludzie dzielą się na tych, którzy mają dystans i poczucie humoru i na takich, którzy tych cech nie mają. Tych ostatnich, nawet gdyby stanąć na głowie, się nie rozweseli. Oni jednak na szczęście nie kupują biletów na tego rodzaju spektakle. Tych z kijem i bez kija na szczęście nie zapędzisz.


A co Was bawi poza kabaretem?


Życie!


Piotr Keil

Galeria zdjęć

pn0701202301 pn0701202302 pn0701202303
powrót do kategorii
Poprzedni Następny

Dodaj komentarz

Spodobała Ci się informacja? Zostaw nam swoją opinię
- to dla Ciebie staramy się być najlepsi, a Twoje zdanie bardzo nam w tym pomoże!
Twoja ocena
Ocena (0/5)

Pozostałe
aktualności