Czarnków przychodzi na jazz 2016

Po raz kolejny scenę Czarnkowskiego Domu Kultury opanował jazz. Tym razem, 22 kwietnia, w sali towarzyskiej usłyszeliśmy zespół Henryka Miśkiewicza "Full Drive". Muzycy zaprezentowali żywiołowe rytmy funky oraz bluesa. Nie zabrakło też nostalgicznych nut oraz zabawy z publicznością.

Full Drive, to formacja niezależnych muzyków, którzy spotykają się od dwunastu lat, by pograć wspólnie to, co gra im w duszy najbardziej. Liderem jest Henryk Miśkiewicz. Akompaniują mu Marek Napiórkowski na gitarze, Robert Kubiszyn na basie oraz Michał Miśkiewicz na perkusji. Wszyscy są wytrawnymi muzykami, mającymi za sobą występy z największymi tuzami polskiego i zagranicznego jazzu. Podczas koncertu skupili się na prezentacji najnowszej płyty. Koncert rozpoczął się elektryzującym standardem Andy Harrisa. Potem usłyszeliśmy wiele znanych standardów między innymi z repertuaru Joe Zawinula, Marcusa Millera czy Johna Scofielda. Podczas występu nie zabrakło też kompozycji członków formacji. Szczególnie głośnymi brawami publiczność przyjęła "Song about song" Miśkiewicza i "Montalcino blues" Napiórkowskiego. Na bis muzycy zaproponowali wspólną zabawę w postaci "Cała sala śpiewa z nami". Okazuje się, że energetyczny blues znakomicie nadaje się do tego typy interakcji. Po koncercie wiele osób nabyło płyty z autografami. Ci, którzy ich nie kupili, niech żałują, bo zespół na krążkach CD prezentuje się jeszcze lepiej. Tradycyjnie pobyt muzyków w Czarnkowie zakończył wywiad dla "Nadnoteckich Ech".

Proszę przybliżyć sylwetkę "Full Drive" naszym czytelnikom.

- Zespół powstał około 2004 roku. Zebraliśmy się dość przypadkowo, po to by wspólnie pograć, głównie dla własnej przyjemności. Na początku było to trio bez perkusji. Później i ten instrument włączyliśmy do składu. Do tej pory zaliczyliśmy wiele koncertów i festiwali jazzowych. Wydaliśmy też trzy płyty.

Jaki repertuar gracie najchętniej?

- W dużej mierze korzystamy z repertuaru znanych muzyków, głównie amerykańskich. Interesuje nas blues, funky, jazz, mainstream. W tym się najlepiej czujemy. Dużo też sami komponujemy. Dla Full Drive piszę nie tylko ja. Jak można było zauważyć podczas koncertu zgraliśmy też doskonale przyjęte kompozycje Marka Napiórkowskiego oraz Roberta Kubiszyna. Warto tutaj wspomnieć, że realizujemy też własne projekty. Marek wydał nową płytę w duecie gitarowym, Henryk ma aktualnie duży projekt orkiestrowy. Sporo dzieje się obok, ale Full Drive jest dla nas niezwykle ważny.

Jak grało się Wam dziś w Czarnkowie?

- Każdy koncert pozostawia po sobie nieco inne wrażenie. Bywa bardzo różnie i zależy od wielu czynników. Nie ma większego znaczenia czy gramy w wielkim mieście, na festiwalu czy też w powiatowym miasteczku. Zawsze jest to muzyczne spotkanie, wymiana energii. Dla nas najważniejsza jest interakcja; ta między grającymi muzykami i ta z widownią. Dużo improwizujemy, traktujemy wspólne granie jak rozmowę. Zawsze jest ona inna. Nie chcemy się z sobą nudzić, odwalać pańszczyzny. Wsłuchujemy się wzajemnie w swoje nuty oraz improwizacje i wspieramy na scenie. Dziś też tak było i jesteśmy zadowoleni z tego występu.

Czy czarnkowska publiczność umie słuchać jazzu?

- Zostaliśmy tutaj bardzo miło i ciepło przyjęci. Czuliśmy ze strony publiczności dobrą energię i wolę wspólnego przeżywania muzyki. Tzw. czynnik ludzki jest dla nas bardzo ważny. Dziś udało się nawiązać nić porozumienia. Bez niej nie ma dobrego koncertu. A ten uważamy za udany. Zainteresowanie jazzem jest w Polsce coraz większe. Ludzie przychodzą na koncerty mimo, że nie są tanie. Czuje się potrzebę słuchania tego rodzaju muzyki. Wspaniały jest też odbiór tego, co wspólnie gramy. Zauważamy też, że jazz staje się po prostu modny.
Piotr Keil